Piotr Sadrakula/Lodz/PL
2010-03-26 21:48:37 UTC
Dzisiejszy koncert w Filharmonii Łódzkiej znowu muszę
nazwać niezwykłym, nie zważając na ewentualną krytykę.
Muzyka trzech żyjących kompozytorów, wybitnych twórców
kultury europejskiej, dwóch obecnych na sali. I nasz
Chór, mistrzowsko przygotowany przez nieocenionego
Marka Jaszczaka. Jak ten Chór dzisiaj brzmiał ?! Jak
chyba dla mnie jeszcze nigdy. Zaczęło się utworem Veni
Creator Wojciecha Kilara, napisanym dla zmarłej Żony
Kompozytora Barbary. Jak go grały wiolonczele, nie
słyszałem, by brzmiały tak pięknie i soczyście. Utwór
ma tylko 2 lata, nawiązujący do klasycyzmu, przejmujący
w wyrazie, tak prosty, że możliwy do wykonania przez
kilku muzyków i kilkoro śpiewaków. Bez instrumentów
dętych i perkusyjnych, smyczki i chór, piękno porażało.
Potem zabrzmiał Sanctus Joepa Franssensa, również nie-
mal klasyczny, niemal cały grany na wysokich rejestrach
skrzypiec, był to jakby płacz. Mógłby ilustrować scenę
Golgoty i Ukrzyżowania. I po całonutowej pauzie cichu-
tki finał, perełka, uchodzenie życia. I cisza.
Po przerwie usłyszeliśmy Styx Giji Kanczeliego, gru-
zińskiego Kompozytora starszego pokolenia. Pełny skład
Orkiestry, Chór i genialny altowiolista norweski Lars
Anders Tomter. Jeśli do tego dodać maestra Daniela
Raiskina w życiowej formie - wychodzi doskonałość. Nie-
zwykle piękna była rozmowa altówki z Chórem, powtarza-
nie głosek, to przez Pana Larsa, to przez Chór. Brak
pośpiechu, delektowanie się pięknem słowa czy dźwięku,
kilka brawurowych forte, wiele przejmujących pian. Nie
ulega kwestii jedno: wszystkie trzy kompozycje można
by zagrać starożytnym Grekom jako żałobne i nie byłoby
problemów z odbiorem. Były proste, efektowne, pozosta-
jące w pamięci. Publiczność wstała i stała podczas dłu-
gich braw, Gija Kanczeli dziękował artystom tak często
i serdecznie, że musiał być naprawdę zadowolony z tego
łódzkiego wykonania. Ja też wyszedłem niezwykle zado-
wolony i przygotowany do przeżywania Wielkanocy.
Piotr Sadrakuła
nazwać niezwykłym, nie zważając na ewentualną krytykę.
Muzyka trzech żyjących kompozytorów, wybitnych twórców
kultury europejskiej, dwóch obecnych na sali. I nasz
Chór, mistrzowsko przygotowany przez nieocenionego
Marka Jaszczaka. Jak ten Chór dzisiaj brzmiał ?! Jak
chyba dla mnie jeszcze nigdy. Zaczęło się utworem Veni
Creator Wojciecha Kilara, napisanym dla zmarłej Żony
Kompozytora Barbary. Jak go grały wiolonczele, nie
słyszałem, by brzmiały tak pięknie i soczyście. Utwór
ma tylko 2 lata, nawiązujący do klasycyzmu, przejmujący
w wyrazie, tak prosty, że możliwy do wykonania przez
kilku muzyków i kilkoro śpiewaków. Bez instrumentów
dętych i perkusyjnych, smyczki i chór, piękno porażało.
Potem zabrzmiał Sanctus Joepa Franssensa, również nie-
mal klasyczny, niemal cały grany na wysokich rejestrach
skrzypiec, był to jakby płacz. Mógłby ilustrować scenę
Golgoty i Ukrzyżowania. I po całonutowej pauzie cichu-
tki finał, perełka, uchodzenie życia. I cisza.
Po przerwie usłyszeliśmy Styx Giji Kanczeliego, gru-
zińskiego Kompozytora starszego pokolenia. Pełny skład
Orkiestry, Chór i genialny altowiolista norweski Lars
Anders Tomter. Jeśli do tego dodać maestra Daniela
Raiskina w życiowej formie - wychodzi doskonałość. Nie-
zwykle piękna była rozmowa altówki z Chórem, powtarza-
nie głosek, to przez Pana Larsa, to przez Chór. Brak
pośpiechu, delektowanie się pięknem słowa czy dźwięku,
kilka brawurowych forte, wiele przejmujących pian. Nie
ulega kwestii jedno: wszystkie trzy kompozycje można
by zagrać starożytnym Grekom jako żałobne i nie byłoby
problemów z odbiorem. Były proste, efektowne, pozosta-
jące w pamięci. Publiczność wstała i stała podczas dłu-
gich braw, Gija Kanczeli dziękował artystom tak często
i serdecznie, że musiał być naprawdę zadowolony z tego
łódzkiego wykonania. Ja też wyszedłem niezwykle zado-
wolony i przygotowany do przeżywania Wielkanocy.
Piotr Sadrakuła